DOŚWIADCZENIE ŁASKI, DOBRA I WIELU CUDÓW…

Ks. Dariusz Pawłowski pracuje na Kubie od lipca 2018 r. Aktualnie przebywa w stolicy archidiecezji Santiago de Cuba, w mieście o tej samej nazwie. Pół roku temu dołączył do niego ks. Grzegorz Kozioł, również kapłan diecezji tarnowskiej. Poniżej ks. Dariusz opisuje wypadek, do którego doszło podczas organizowanej przez nich piegrzymki do narodowego sanktuarium Matki Bożej w El Cobre. W poruzający sposób dzieli się doświadczeniem wielkiej łaski, dobra i wielu cudów, jakich doświadczył on sam, a także pielgrzymi i ich rodziny.

Santiago de Cuba, 9 lutego 2022 r.

Drodzy przyjaciele misji tarnowskich!

Miesiąc po wypadku bardzo wyraźnie dostrzegamy, jak wielkiej opieki Matki Bożej doświadczyliśmy. Dziś wszyscy poszkodowani są już w domach. Większość ma się dobrze, niektórzy jeszcze noszą gips, Eliza – siedmioletnia dziewczynka, która najbardziej ucierpiała – jeszcze nie może chodzić, ale już porusza nogą.

Do wypadku doszło podczas pielgrzymki do Sanktuarium Matki Bożej w El Cobre. Po zniesieniu obostrzeń pandemicznych w końcu mogliśmy wyruszyć do naszych wspólnot w wioskach. Wcześniej nie było to możliwe, gdyż epidemia sprawiła, że gminy były pozamykane i bez specjalnego pozwolenia nie można było przekroczyć punktu kontrolnego. Teraz pojawiła się okazja, aby zacząć duszpasterstwo i ewangelizację od nowa. Dlatego chcieliśmy zabrać dzieci i młodzież oraz opiekunów wspólnot ze wszystkich czterdziestu wiosek do miejsca najcenniejszego dla Kubańczyków, do narodowego sanktuarium, aby zainaugurować życie sakramentalne i pracę ewangelizacyjno-katechetyczną.

W sumie wynajęliśmy 11 ciężarówek do przewozu ludzi. Tu nie ma możliwości wynajęcia autobusu. Zresztą większość transportu publicznego odbywa się właśnie ciężarówkami, nawet w miastach. Są to stare, kilkudziesięcioletnie pozostałości po dawnej epoce, często nieremontowane, nienaprawiane z powodu braku części i narzędzi. Ale poruszać się jakoś trzeba.

Dla większości dzieci, a nawet ich opiekunów, była to pierwsza w życiu wyprawa do El Cobre. Niektóre dzieci od kilku dni nie mogły spać z ekscytacji. 29 grudnia o piątej rano prawie sześćset osób wyruszyło z różnych części naszej parafii w pielgrzymią trasę. Do wypadku doszło po kilkudziesięciu kilometrach. Przyczyną było pęknięcie wału napędowego. Ciężarówka spadła ze skarpy i przewróciła się na dach. Staczając się, samochód ściął słup elektryczny, ale opadające linki na szczęście spadły obok.Trzydzieści pięć osób trafiło do szpitali w Santiago de Cuba z połamaniami i obrażeniami wewnętrznymi, w tym sześć w stanie ciężkim.

Rozpoczął się wyścig z czasem. Informacje o wypadku i o potrzebie pilnej modlitwy rozeszły się po całej Kubie, a nawet poza granice kraju. Nawet media kubańskie o tym informowały. Tysiące osób polecało w modlitwach poszkodowanych, zwłaszcza tych, którzy wymagali natychmiastowej operacji. Spotkanie inauguracyjne w El Cobre przerodziło się w czuwanie, a uczestnicy u stóp Matki Bożej prosili o wsparcie. I nasze modlitwy zostały wysłuchane. Wszyscy z czasem zaczęli dochodzić do zdrowia. Także Elizka, najciężej poturbowana w wypadku. To głównie o jej życie toczyła się walka w szpitalu. Zanim trafiła na blok operacyjny, była trzykrotnie reanimowana. Potem przeszła kilka operacji. Ale po trzech dniach odzyskała przytomność, a jej stan zaczął się stabilizować. Nikt nie ma wątpliwości, że to cud Boży, a szczególnie wstawiennictwo Matki Bożej uratowało życie poszkodowanym.

Jeszcze jednym chciałbym się podzielić. Tym jak wielkie znaczenie dla Kubańczyków mają więzy rodzinne i jak wielkie jest tam braterstwo. Pięknym zwyczajem kubańskim jest czuwanie w szpitalu przy łóżku chorego. I to całymi dniami i nocami. W dniu wypadku do Santiago przyjechały rodziny poszkodowanych, zwłaszcza po to, by być razem z przerażonymi dziećmi. Nie zważali oni na to, że nie będą mieli gdzie spać czy przygotować posiłku. Dla nich najważniejsze było bycie blisko ze swoimi rannymi krewnymi. Na szczęście wiele osób z różnych parafii w mieście zaoferowało swoją pomoc. Przyjęli pod swoje dachy obcych ludzi, bo solidaryzowali się w bólu i strachu, który dotknął ojców, matki, wujków, dzieci, siostrzeńców tych, którzy teraz leżeli w szpitalnych salach. Udało się zorganizować dla wszystkich noclegi. Wiele osób codziennie dostarczało posiłki do szpitala, czy też przegotowaną wodę do picia. Nikomu nie zabrakło prześcieradła, czy koca (bo pacjent musi mieć własny ekwipunek). Codziennie dostarczaliśmy opatrunki, gazy, leki czy maści, których w szpitalu po prostu brakuje. Ta tragedia poruszyła wiele serc i wielu ludzi dzieliło się w swojej biedzie tym, co akurat mają. Nawet jak to oznaczało rezygnację z  własnego posiłku, czy snu we własnym łóżku.

Trzy tygodnie po wypadku zorganizowaliśmy zbiórkę darów dla poszkodowanych i ich rodzin. Chodziło głównie o zebranie ubrań, obuwia,środków czystości i higieny osobistej, zabawek dla dzieci, ale także żywności. Ludzie, którzy żyją w wioskach nie mają w zasadzie niczego. Nie mają nawet możliwości zakupu ubrania. Tam nie ma takich sklepów. Na szczęście odzew był ogromny. Mimo biedy wielu ludzi dzieliło się tym, co mieli.

Miesiąc po wypadku, gdy już wszyscy wrócili ze szpitala do domów, w jednej z wiosek, z której było większość rannych, zorganizowaliśmy mszę św. dziękczynną. Nawet Elizka w niej uczestniczyła. Rodzina przyniosła dziewczynkę na łóżku i położyli obok ołtarza, aby wszyscy mogli zobaczyć cud, jakiego doświadczyła Elizabeth – że żyje. Po mszy św. rozdzieliliśmy zebrane dary. Wtedy polały się łzy. Tylu darów ci ludzie nigdy nie otrzymali. Mówili, że naprawdę czują, że Kościół jest z nimi w tych trudnych chwilach i doświadczyli ogromnego wsparcia od braci i sióstr z Kościoła.

I o to chyba chodzi w Kościele, aby się wspierać. Zwłaszcza kiedy brat lub siostra doświadcza tragedii w swoim życiu; wspierać nawet jeśli wydaje się nam, że mamy niewiele lub prawie nic do zaoferowania. Pomoc materialna to jedno co możemy dać, a modlitwa to drugie. Bez wsparcia duchowego to materialne na niewiele się zda. Bez modlitwy, która zdziałała cuda, radość z darów nie byłaby tak donośna.

Z serca Was pozdrawiam.

Niech Pan Wam błogosławi.

Ks. Dariusz Pawłowski

Kuba